Dziś (styczniowa sobota) w mediach huczy o konieczności używania kasków podczas jazdy na nartach. Zapytałbym panów i panie pismaków (żurnalistów telewizyjnych chyba należałoby określać nieco inaczej?) ile im obiecali producenci kasków? Podobnie, jak zapytałbym miesiąc temu pana RPO ile obiecali mu producenci szczepionek za naciskanie na rządowy zakup tychże.
Wierzę, że kask chroni przed pewnymi urazami. Pracowałem w kopalni i nie raz "błogosławiłem" hełm. Hełm chroni np. przed uderzeniem ostrym przedmiotem w głowę (lub odwrotnie) lub uderzeniem przez spadający z góry niewielki kamień. Przed uderzeniem całym ciężarem ciała przy prędkości ~40km/g głową w drzewo - już nie chroni. Wtedy łamie się kark. Jednak my tu nie o tym. Najważniejsze - że narciarz, jeśli nie używa kasku - zaszkodzić może jedynie sobie(!) i nikomu innemu. Oczywiście znajdą się nawiedzeni, którzy powiedzą, że taka ofiara wypadku obciąża naszą niewydolną "służbę" zdrowia - ale wszak myśmy się nie prosili o przymusowe ubezpieczenia zdrowotne! Kazali nam, to niech sobie teraz radzą. Jednak my tu nie o tym.
Za chwilę ta banda nakaże nam uprawiać seks wyłącznie z prezerwatywą, głaskać kota w gumowych rękawiczkach, zabroni jeść wieprzowinę, używać alkoholu i [za mało mam wyobraźni aby wymyślić co jeszcze]. Czy wtedy nadal będziecie czuli się wolnymi ludźmi? Czy może bliżej Wam będzie do bydła trzymanego na postronku aby nie polazło w szkodę?
W cesarstwie rzymskim niewolnicy mieli więcej swobody.
Czy zamierzacie to tolerować w nieskończoność? Czy może podobnie jak ja uważacie, że za pomocą paru kilodżuli zaaplikowanych kończyną dolną w okolice sempiterny należy nadać im stosowny egzotropizm?
Czemu koniec w 2012? Proszę pisać dalej bloga.
OdpowiedzUsuń