29 stycznia 2010

iPad - wypad

Wczoraj (przedwczoraj) dużo szumu na temat nowego gadżetu od Apple.

Obejrzałem Stefcia Roboty i jestem zniesmaczony.

Nie wiem komu, jakiej grupie odbiorców to ustrojstwo jest dedykowane. Zgaduję, że chyba gimnazjalistom. Jest za duże, aby nosić je w kieszeni, więc trzeba je nosić w teczce (aktówce/plecaku). Przy tym założeniu iPad nie ma żadnej przewagi nad małym laptopem, czy netbookiem. Jest dość lekkie, ale skoro i tak trzeba nosić w plecaku, to ten plecak zazwyczaj już czymś-tam jest załadowany i ciężar elektonicznego gadżetu jest drugorzędny.
Skoro jest tak duże (wielkość prawie A4), to powinno być giętkie. Może niekoniecznie aż do możliwości zwinięcia w rulonik, ale przynajmniej odporne na "brutalne traktowanie". Szkoda, że nie zastosowano technologii e-Paper/e-Ink, która lepiej się sprawdza w warunkach przypadkowego oświetlenia.
Gdybym to dostał np. w prezencie, to starałbym się jak najszybciej sprzedać, zanim straci na wartości.

W 1989r, gdy obejrzałem dokładnie dBase IV od Ashton-Tate'a, to wyprorokowałem, że firma się na tym produkcie przekręci. Moim zdaniem powinni byli wtedy inwestować w dobrze zapowiadający się pakiet Framework. dBase i A-T upadło. Apple nie upadnie, ale brutalne wciskanie rynkowi produktu, który nic nowego nie wnosi - będzie ich sporo kosztowało.

Na marginesie "kamyczek" polskim żurnalistom (głównie radiowym). Uparcie wymawiają nazwę tego gadżetu jako "ajpad". Ośmielam się podkreślić, zauważyć, że powino się wymawiać [ajpaed] , czyli bardziej "ajped". (Przepraszam, ale brak mi uporu, aby szukać po necie sposobu wstawiania do tekstu znaków transkrypcji fonetycznej)

28 stycznia 2010

Fakty i akty

Pamiętacie? Był taki film z Hoffmanem i de Niro.
Dzisiaj przed komisja hazardową zeznawał główny bohater, "Miro".
Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym dniu Kaszub oświadczył, że nie będzie kandydował . Wierzycie w takie zbiegi okoliczności? Kupa śmiechu.

16 stycznia 2010

Narciarska sobota


Dziś (styczniowa sobota) w mediach huczy o konieczności używania kasków podczas jazdy na nartach. Zapytałbym panów i panie pismaków (żurnalistów telewizyjnych chyba należałoby określać nieco inaczej?) ile im obiecali producenci kasków? Podobnie, jak zapytałbym miesiąc temu pana RPO ile obiecali mu producenci szczepionek za naciskanie na rządowy zakup tychże.


Wierzę, że kask chroni przed pewnymi urazami. Pracowałem w kopalni i nie raz "błogosławiłem" hełm. Hełm chroni np. przed uderzeniem ostrym przedmiotem w głowę (lub odwrotnie) lub uderzeniem przez spadający z góry niewielki kamień. Przed uderzeniem całym ciężarem ciała przy prędkości ~40km/g głową w drzewo - już nie chroni. Wtedy łamie się kark.
Jednak my tu nie o tym.
Najważniejsze - że narciarz, jeśli nie używa kasku - zaszkodzić może jedynie sobie(!) i nikomu innemu. Oczywiście znajdą się nawiedzeni, którzy powiedzą, że taka ofiara wypadku obciąża naszą niewydolną "służbę" zdrowia - ale wszak myśmy się nie prosili o przymusowe ubezpieczenia zdrowotne! Kazali nam, to niech sobie teraz radzą.
Jednak my tu nie o tym.


Za chwilę ta banda nakaże nam uprawiać seks wyłącznie z prezerwatywą, głaskać kota w gumowych rękawiczkach, zabroni jeść wieprzowinę, używać alkoholu i [za mało mam wyobraźni aby wymyślić co jeszcze]. Czy wtedy nadal będziecie czuli się wolnymi ludźmi? Czy może bliżej Wam będzie do bydła trzymanego na postronku aby nie polazło w szkodę?

W cesarstwie rzymskim niewolnicy mieli więcej swobody.

Czy zamierzacie to tolerować w nieskończoność? Czy może podobnie jak ja uważacie, że za pomocą paru kilodżuli zaaplikowanych kończyną dolną w okolice sempiterny należy nadać im stosowny egzotropizm?